W każdym domu, pod każdym dachem, rozkwita jedyna w swoim rodzaju opowieść - opowieść o tym, jak wytwarzane są więzi, jak kształtuje się charakter, jak rozkwita przyszłość. W centrum tej historii stoimy my, rodzice, najważniejsi przewodnicy w podróży życia naszych dzieci.
Dziś 2 post z minicyklu o różnych stylach rodzicielskich:
na tapetę idą rodzice nadopiekuńczy, czyli rodzice – helikoptery…
Poznajcie Janka.
Janek ma 10 lat i jest chłopcem idealnym – cichutki, nie używa przemocy, staranny. Jest także trochę lękliwy, ale mama tłumaczy to agresją innych dzieci…
Janka mama bardzo mu pomaga: codziennie pakuje mu plecak do szkoły, sprawdza, czy ma zdrowe śniadanie, tłumaczy mu krok po kroku, jak się należy zachowywać i zawsze mu daje telefon, by w razie trudnych sytuacji natychmiast zadzwonił, a ona zainterweniuje – jest w tym piekielnie skuteczna.
W ciągu dnia sprawdza powiadomienia na telefonie (dzięki Bogu za elektroniczne dzienniki!), natychmiast pisze do wychowawczyni na Messengerze, gdy widzi niepokojące oceny czy uwagi i prosi o wytłumaczenie. Często także informuje rodziców na grupie na WhatsAppie, że ich dzieci źle traktują jej Janka i mówi, jak powinni zmienić swe metody.
Po szkole dokładnie wysłuchuje relacji z przebiegu dnia syna i szczegółowo wypytuje, czy przypadkiem nie doszło do nadużyć ze strony nauczycieli. Potem Janek odrabia lekcje pod jej okiem, a ona gotuje mu obiad.
Dziś Janek ma 17 lat. Jest genialnym uczniem, tylko czasem brakuje mu rówieśników, bo jakoś nie umie nawiązywać relacji, trochę nie rozumie, dlaczego są tacy głośni i czasem się nie uczą, albo o zgrozo! dyskutują z nauczycielami. Z mamą ma świetny kontakt, bo rozumieją się w mig. Z tatą jest inaczej, ale tata jakoś trzyma się na uboczu od kiedy mama kazała mu się nie wtrącać, bo nie ma pojęcia o wychowaniu dzieci i o zagrożeniach współczesnego świata…
Janek nie pójdzie na studia do innego miasta, bo nie chce zostawiać mamy. Zresztą ona mówi, że nigdzie nie będzie mu tak dobrze, jak w domu. A do tego Kasia, córka koleżanki mamy z pracy, też nie wyjeżdża, a mama mówi, że to super dziewczyna, dobrze wychowana i ułożona i że może wziąłby ją do kina…
Styl kontrolujący jest zbliżony do autokratycznego, bo ma w sobie kontrolę, ale tutaj charakterystyczna jest obecność rodziców w życiu dziecka na 120%. Rodzice helikoptery to osoby podejmujące za dzieci decyzje dotyczące ich (dzieci) życia, wyręczające je w codziennych sprawach, rozwiązujące konflikty za swoje dzieci, nie dające im swobody i wytchnienia. Ci rodzice w skrajnych przypadkach na pytania zadawane dzieciom odpowiadają za nie, są męczący nie tylko dla swoich pociech, ale również dla otoczenia np. środowiska szkolnego/przedszkolnego.
Skutek to lękliwość dziecka przed nowymi sytuacjami, zależność w podejmowaniu decyzji i rozwiązywaniu problemów, brak umiejętności radzenia sobie z trudnymi emocjami,
brak umiejętności krytycznego myślenia oraz umiejętności życiowych
czy brak wytrwałości lub odwrotnie: trwanie w uporze przy jednym rozwiązaniu. Skutkiem tego często są zaburzenia depresyjne.
Znasz ten styl?
A może się w takim wychowałaś/eś?
Potrafisz nazwać jego plusy?
Widzisz minusy?
I najważniejsze:
Jaki dorosły wyrośnie z dziecka wychowanego w takiej rodzinie?